Jak pewnie wiecie, kilka miesiecy temu nasze zycie (po raz kolejny) stanelo do gory nogami. Naszego synia nie ma juz tu z nami, ale wierzymy, ba - mamy pewnosc!, ze Filip jest i czeka na nas tam gdzie nie ma juz zespolu Alpersa, autyzmu ani chorob na zadna inna litere alfabetu.
No, ale my poki co jestesmy jeszcze tu. A ze raz tylko dany nam czas, to warto by go porzadnie wykorzystac. Tylko jak?
Postanowilismy zastanowic sie nad tym pytaniem i przy okazji przewietrzyc lepetyny i rozruszac kosci. Wiec wyruszamy na dluzszy spacer.
Nie bojcie sie, nie bedziemy Was zanudzac naszymi przemysleniami o sensie zycia, ale postaramy sie raz po raz (w zaleznosci od dostepu do internetu i weny tworczej) dac Wam znac na tym blogu jak nam (sie) idzie.
Tak wiec zapraszamy do lektury bloga i na wspolny spacer do Santiago di Compostela.
Magda i Michal
(p.s. jak widac powyzej, ze wzgl. technicznych polskich liter na blogu raczej nie spotkacie, za co z gory przepraszamy purystow jezykowych)