wtorek, 14 maja 2013

Szogun

Motywem przewodnim dzisiejszego dnia byly zakupy w miasteczku o
roboczej nazwie Szogun. Przepraszamy wszystkich iberofilow ale
generalnie te wszystkie wioski i miasteczka zlewaja sie nam w jedno.
Zreszta nie tylko nam,malo ktory z pielgrzymow bez przewodnika w reku
potrafi sie wyslowic skad dzis idzie i dokad zmierza.

Ale od poczatku. Dzis wspolpielgrzymi zafundowali nam pobudke o 5.00
rano. Rozumiem jeszcze tak wczesne wstawanie i szybkie wyjscie w
trase,sami zaczynamy to rozwazac zeby uciec przed palacym sloncem. Ale
kurna wstac o 5 i do 6.30 tluc sie po pokoju, to juz wybaczcie ale
wyczerpuje nasze poklady chrzescijanskiej milosci blizniego.

W kazdym razie juz o 6.40 bylismy w drodze. W Szogunie zatrzymalismy
sie na zakupy- nozyk kuchenny za jedyne 90euro centow, ktory miejmy
nadzieje godnie zastapi moj wypasny szwajcarski scyzoyk, ktory zostal w
jednej z auberge,specjalne zamowienie i inne duperele w aptece (niestey
tu moj hiszpanski polegl i nie udalo mi sie wytlumaczyc ze
potrzebujemy jalowe opatrunki z gazy... udalo sie nam dojsc do bandaza
i sie poddalismy... nozykiem sobie potniemy na mniejsze gaziki :), a na
deser rarytas normalnie - swieze pomidory!!!

A dla Was zdjecie bramy miejskiej w Sahagun a to co wyglada jak
miniaturowa brama przy wodospadach Rauros z Wladcy Pierscieni to
symboliczny srodek Camino.

Swoja droga maja tu charakterystyczne budynki z cegiel z glino-slomy z
daleka wygladajace jakby byly to domki z dykty.

Nasza trasa dzis oferowala 2 warianty. wybralismy ten spokojniejszy, z
daleka od asfaltu. Dla tych co sledza nasza trase z mapa lub rozpiska
etapow dodam ze dzis przeszlismy 27km i nocujemy w Calzadilla de los
Hermanillos. Roboczo - Calzone de los costam.