niedziela, 26 maja 2013

Tydzień czwarty

Przesyłam standardowe podsumowanie na koniec tygodnia. Będzie jeszcze  już tylko jedno - na koniec wyjazdu.

No, teraz już jest zdecydowanie z górki. Za nami 28 dni, przed nami 3.
Przeszliśmy już 717km, pozostało 68km.

I tu pędzę donieść że spokojnie zdążymy do Santiago na Boże Ciało. Planujemy być na miejscu już w środę, spędzić cały czwartek w Santiago a w piątek rano wylot do Madrytu. No, ale nie dzielmy skóry na niedzwiedziu - te trzy dni trzeba jeszcze przejść!

Jako graficzną ilustracją - ostatni etap...

Biały dzień

Za nami wyjątkowo monotonny dzień. Nie żeby nie było górek, krajobrazów, itp. Po prostu cały czas nad nami byly białe chmury, przez które wogóle nie chciało przebić sie słońce.

Dlatego dwa najdonioślejsze dzisiaj wydarzenia to: atak owiec - idąc sobie spokojnie dróżką nagle koło mnie pan wiesniak otworzył bramkę i rączo wybieglo na mnie
5 owieczek. Na szczęście mnie ominęły i pobiegly na trawkę.

Drugie, "godne" uwagi wydarzenie to napotkanie całego autobusu knedlików - znaczy się Czechów - którzy też pielgrzymowali. Tylu sie ich zrobiło, że Magda zamiast standardowego "Hola!", zaczęła ich pozdrawiać tekstem z Krecika "Ahoj!". Nie muszę dodawać, że Czesi mieli ubaw.

W międzyczasie przeszliśmy 24,8km z 450m podejść co dało 29,3 GOTa.
Przeszliśmy z Portomarin do Palas de Rei.

Na koniec dwa ujęcia z dnia dzisiejszego.

Z okazji Dnia Matki

Mamy trzymają swoje dzieci za rękę 
tylko przez chwilę,
Ale w sercu zatrzymują je na zawsze.


Kochanym Mamom - w szczególności naszym, ale i wszystkim innym czytającym tego bloga - składamy najserdeczniejsze życzenia zdrowia, uśmiechu, radości i dumy ze swoich pociech.

p.s. życzenia również dla dwóch brzuchatych mam in spe.