piątek, 31 maja 2013

Madryt na deser

Juz jedna noga w domu, ale udalo nam sie jeszcze zahaczyc o Madryt. Calkiem duzy szok kulturowy - swiatowa metropolia po Santiago, o ciszy Camino i wyludnionych wiosek jakie mijalismy przez ostatnie 5 tygodni nie wspominajac...
Zgodnie z haslem "nie spac, zwiedzac" obeszlismy wszystkie sztandarowe punkty turystyczne Madrytu - Plaza del Sol, palac krolewski, Gran Via oraz slynne muzeum Prado - ktore jak na pazdziochow przystalo, zwiedzilismy dopiero po 18:00 - za darmo. Goya, Velasquez, el Greco, Tycjan... korowod pieknych i znanych obrazow, ze az nie szlo tego wszystkiego przyswoic. A mnie i tak najbardziej rzucila sie w oczy rodzina z chlopcem ewidentnie ze spektrum autyzmu, ktora z duza determinacja i profesjonalizmem probowala pogodzic potrzeby kulturalne rodzicow z tym co w takim miejscu mogl wytrzymac maly autysta. Bylam pelna podziwu.

Madryt to tez sklepy i ulice pelne swiatowej mody, tej przez duze M i tej przez male n... jak nieporozumienie :) A u mnie w plecaku od miesiaca 2 zestawy tych samych ubran - zestaw brudny i czysty...
Piatek po poludniu, wiec tlumy turystow, lokalsow w kazdym wieku i dowolnej orientacji seksualnej... w koncu znurzeni zwiedzaniem i tlumem ucieklismy do hostelu - a tu na deser czekal nas darmowy kurs i degustacja Mojito. Mysle, ze mamusi mieta sie w tym sezonie w ogrodku nie bedzie marnowac :)
No i to juz chyba na tyle naszych hiszpanskich przygod. Jutro z samego rana znow na lotnisko, przy okazji miedzyladowania w Paryzu ma na nas czekac jeszcze domowy sernik i francuskie wino (przemycone w butelce po soku) przygotowane przez zaprzyjazniony bialoruski komitet powitalny. A potem juz tylko szybka przesiadka we Frankfurcie i ladujemy w domu.

czwartek, 30 maja 2013

Pożegnanie z Santiago

Na koniec wybraliśmy się na wieczorny spacer. Ku naszemu zaskoczeniu wyszło słońce, więc postanowiliśmy to uwiecznić i podzielić się na blogu.

Dodatkowo pod katedrą trafiliśmy na bardzo miły dla ucha koncert. A ostatecznie uczestniczylismy w przesympatycznych modlitwach dla pielgrzymów na koniec dnia przy relikwiach św.Jakuba.

Omega i Alfa

koniec i poczatek. Tak, wlasnie w tej kolejnosci te symbole sa
przedstawione na jednych z drzwi do katedry w Santiago. Koniec Camino,
pielgrzymi rozjezdzaja sie do domow - poczatek... a wlasciwie ciag
dalszy codziennego zycia.
Lub patrzac bardziej metaforycznie koniec zycia ziemskiego i poczatek
tego lepszego, w niebie.

Dopelnilismy dzis pielgrzymich rytualow modlac sie przy grobie sw.
Jakuba oraz obejmujac jego posag, do ktorego podchodzi sie specjalnymi
schodkami za glownym oltarzem.

Raz jeszcze po mszy dla pielgrzymow podziwialismy rozhustane
kadzidlo.Odzalwalismy tez po kilka euro i zwiedzilismy przykatedralne
muzeum oraz poszwedalismy sie po starowce w Santiago, przy okazji
spotykajac znow troche znanych ze wspolnego pielgrzymowania osob.
M.in. dwojke Finow, o ktorych wspominalm chyba 3 dnia naszej
pielgrzymki,a, ktorzy poczatkowo wcale nie planowali przejsc calej
trasy, tylko po paru dniach dojechac do Santiago autobusem. Jednak
zmienili zdanie i doszli dzis.
Obczailismy tez skad odjezdzaja autobusy na lotnisko, bo jutro skoro
swit juz czas sie zbierac...

Ciekawostki Hiszpanii, cz.III i ostatnia

Serię ciekawostki / obserwacje / nasze spostrzeżenia z Hiszpanii pora kończyć. W ramach podsumowania kolejne 3 paragrafy.

7) Kryzys - tak, to jest widoczne w Hiszpanii. Prawie w każdym większym / średnim mieście plus w miastach turystycznych widzimy rozpoczęte budowy, z którymi nic sie nie dzieje (przykład na zdjęciu 1). To ewidentny znak, że planowano zbudować wiele ale na koniec zabrakło pieniędzy / nabywców... Spotykaliśmy również obok menu peregrino, menu "anti-crizis" plus liczne oferty kursów dokształcających.. A i tak szliśmy przez tereny północnej Hiszpanii, gdzie bezrobocie jest najniższe...

8) Dźwig - jak już wspominaliśmy elementem każdego miasta i prawie każdej wsi jest zabytkowy kościół z kamienia (Navarra i Galicja),  z jasnego piaskowca (La Rioja, część Kastylii i Leonu) czy z gliny i kamieni (część Kastylii i Leonu). Ale to nie jedyny standardowy obiekt krajobrazu... Prawie wszędzie, nawet w wioskach na 50 mieszkańców, był dźwig! Nic zazwyczaj nie robił ale był! Z naszych przemyśleń to jednak kolejny znak, że w gospodarce Hiszpanii za dobrze die nie dzieje.

9) Regiony - po przejściu całego Camino widać wyraźnie różnice.
Navarra - piękna, pagórkowata, z licznymi winnicami i gajami oliwnymi.
La Rioja - bogata, ze słynnymi na cały swiat winnicami na pagórkowatym terenie.
Castillia i Leon - płaska, z widokami na wiele kilometrow, głównie zarośnięta pszenicą, owsem i rzepakiem.
I Galicja - biedna, podobna do zachodniej Irlandii, kultywujacą Celtyckie korzenie i głównie hodująca bydło (nie muszę chyba mówić, jakie zapachy zawsze nam towarzyszyły przy przechodzeniu przez galicyjskiej wioski).
To wszystko jednak tworzyło piekny i różnorodny koloryt. A jak jest na południu, gdzie pamiątki po Maurach są najświeższe? Na sprawdzenie tego (może) kiedyś przyjdzie czas...

środa, 29 maja 2013

Compostela

Tak prosze Panstwa.Dotarlismy do Santiago.

Ostatnie 20km oczywiscie w deszczu, no bo przeciez nie moze byc za
latwo. Ten zakrecony pomnik na jednym z powyzszych zdjec to monument
upamietniajacy wizyte Jana Pawla II na Monte de Gozo. Jak mozna sie
domyslac, widoku z gory na Santiago bynajmniej nie bylo.

Byla za to msza dla pielgrzymow w katedrze. Czulismy sie niemal jak we
wlasnej parafii, bo wokol bylo tyle znanych nam z widzenia
wspolpielgrzymujacych twarzy.

A na koniec mszy sakralno-turystyczny rarytas. Kadzidlo. Ale nie takie
male wahadelko ktorym u nas ksiadz machnie w te i we wte wokol
oltarza. O nie. Kadzidlo w katedrze w Santiago zawieszone jest pod
sufitem i trzeba bylo 8 doroslych chlopa zeby je rozbujac. Ale jak sie
juz rozbujalo, to hustalo sie na dwie poprzeczne nawy katedry. Co
Michal staral sie uwiecznic na zalaczonym obrazku.( Swoja droga w
sredniowieczu celem okadzania bylo hmm... pozbycie sie specyficznego
zapachu pielgrzyma...).

Oficjalnie potwierdzilismy tez zakonczenie naszej 31 dniowej
pielgrzymki otrzymujac w biurze pielgrzyma tzw. Compostele. Czyli
imienny dokument potwierdzajacy po lacinie! ze w poboznym celu
doszlismy do grobu sw. Jakuba.

Doszlismy i odpoczywamy.Dokladniejsze zdiedzanie katedry, Santiago i
zakupy turystycznych pamiatek zostawilismy sobie na jutro. Bo niestety
glowne uroczystosci Bozego Ciala, ktore mielismy chec obejrzec w
wersji hiszpanskiej, sa przesuniete na najblizsza niedziele. A wtedy
to my juz planujemy byc w domu.

Już w Santiago!

Dotarliśmy!

wtorek, 28 maja 2013

Ciekawostki Hiszpanii, cz. II

W końcu jest trochę więcej czasu, więc będę kontynuował wątek o ciekawostkach / osobliwosciach / naszych spostrzezeniach z Hiszpanii:

4) Sjesta - tak, to naprawdę funkcjonuje. I potrafi być wkurzajace. Prawie każdy sklep jest zamknięty od ok. 14 do ok.17. W wypadku dłuższych etapow, gdy do auberge dochodzilismy około 14, nic nie można było kupić ani zjeść w barze. Na szczęście nauczyliśmy się przezornie zaopatrywać za wczasu!

5) Posiłki - jedzą jednak inaczej niż u nas.
Zacznijmy od śniadania - prawie zawsze oznacza kawę i coś mega-slodkiego. Czasami sok pomarańczowy jako dodatek. Szczerze mówiąc na Camino napchanie się rano "slodkimi bulami" sprawdzało się - dawało sporo energi na pierwsza część dnia. Kolacje - no tu już jest kosmos. Często zdąża się je jeść Hiszpanom o 20-22. Ale sie im nie dziwie - o 22 jest jasno! Inna sprawa jest jednak frapujaca - wybór jedzenia na pierwsze i drugie danie. Na pierwsze oprócz zupy lub sałatki można wybrać makaron! Nie muszę dodawać jak sie można zapchać. A na drugie - niby normalnie świnia lub wołowina (dużo częściej niż w Polsce), frytki / ziemniaki i ... nic! Nie ma w zwyczaju dawać suruwek! Miecho/ryba i dodatek skrobiowy!

6) Castilliano - tutaj nikt nie mówi po Hiszpańsku. Poważnie Tutaj wszyscy mówią "Castilliano". I każdy Hiszpan, pytając zapyta o to, a nie czy mówisz po Hiszpańsku. Jest to ewidentnie kolejny, mały, ale widoczny symbol dużego poczucia niezależności regionów. Castilliano = czyli centralny, narzucony przez Kastylie (Madryt). No bo przecież można mówić jeszcze pk baskijsku (zwłaszcza w Navarra), po Gaelicku (Galicja gdzie teraz jesteśmy) czy w innym lokalnym języku regionu gdzie jeszcze nie doszliśmy. Trochę nam zajęło zanim to zalapalismy...

Manana Santiago

Wielki dzien juz jutro. Do Santiago zostalo nam ratem niecale 20km.
Jakby sie czlowiek sprezyl to juz by bylo z glowy :)

Dzisiejszy odcinek byl na tyle krotki (20 km) ze az pozwolilismy sobie
na szalenstwo pospania do 6.30.
Znow bylo troche lesnych sciezek z eukaliptusami (doczytalismy w
przewodniku ze zaimportowali tu ten gatunek drzewa jako wydajniejszy w
produkcji celulozy), troche asfaltowych drozek i troche lojenia wzdluz
szosy. Czyli caminowy standard.

Jedyne co nas zaskoczylo to przelotne deszcze(niestety jutro ma padac
caly dzien) i kolejna niezgodnosc przewodnika z rzeczywistoscia przez
co dobre 20 minut krecilismy sie po O Pedrouzo szukajac naszej
albergue.

Jutro przed Santiago miniemy Lavacolle - miejscowosc w ktorej
sredniowieczni pielgrzymi rytualnie myli sie przed wejsciem do
Santiago, oraz Gore Radosci, Monte del Gozo- wzniesienie z ktorego
przy dobrej pogodzie dobrze juz widac cel naszej drogi - czli katedre
w Santiago.

Trzymajcie kciuki!

poniedziałek, 27 maja 2013

Zapach Australii

Dwa dni przed koncem bylismy pewni, ze Camino niczym nas juz nie
zaskoczy. A tu prosze... lasy eukaliptusowe! Poczulismy sie niczym w
Australii. Nie mam pojecia skad eukaliptusy w Galicji, ale
charakterystyczny apteczny zapach olejku potwiedzil, ze nasze zmeczone
pielgrzymie oczy sie nie myla. Na zdjeciu ja zajadajaca sie
truskawkami w lesie eukaliptusowym.

Ale clue dzisiejszego dnia byla degustacja galicyjskiej osmiornicy.
Michal nie spoczal dopoki nie odnalazl polecanej w przewodiku pulperii
- czyli baru z osmiornicami. I faktycznie, tuz przy wejsciu w trzech
duzych kotlach gotowaly sie fioletowe macki. Potem kelnerka ciela je
nozyczkami na kawalki i mozna bylo jesc... nawet ja sie odwazylam
sprobowac kilka kawalkow ( te bardziej mackowate zostawilam
Michalowi).

Ogolnie trasa dzis byla pagorkowata, a to gorka a to dolinka ze
strumykiem. Na koniec zrobilismy sie wybrednii i wybieramy sobie
auberge z tarasem, kuchnia i malymi dormitoriamii (zamiast jednej hali
na 50 osob), ta w ktorej dzis nocujemy ma nawet winde! Noclegi w
Santiago tez juz mamy zarezerwowane, wiec nie ma opcji - musimy dojsc!
Przeszlismy dzis 28,2km/ 30,5GOT. Nocujemy w Arzua.

p.s. napotkany wczoraj autokar z Pepikami juz zaczal nas kojarzyc i
dzis kilka razy po drodze powitalo nas swojskie "dzien dobry".

Los Peregrinos

O wspolpielgrzymach troche juz bylo. Chrapia, pierdza, wstaja w nocy o
szalonych godzinach. Nie da sie z nimi dogadac w jezyku lenglidz.

Ale musze tez powiedziec, ze ogolnie jestem pod duzym wrazeniem, ze
tak to ujme "jakosci" tego miedzynarodowego towarzystwa. Tu nie ma
osob przypadkowych. Ludzie sa kulturalni, otwarci, pozytywnie
nastawieni do swiata.

Bardzo fajnie opisal to ksiadz na kazaniu w zeszla niedziele,
porownujac pielgrzymow na Camino do apostolow obdarzonych przez Ducha
Sw. darem jezykow. Niby kazdy mowi po swojemu, ale wystarczy usmiech,
drobny gest- poczestowanie kawalkiem czekolady czy oliwka, ustapienie
dolnego lozka w dormitorium starszej osobie, pozdrowienie "hola" czy
"buen camino" i juz jestesmy sie w stanie ze soba porozumiec. Znikaja
bariery i uprzedzenia.

Rocznie Camino przechodzi ok.200 tys pielgrzymow. Nie jestesmy wiec w
tym wysilku tak niesamowici ani elitarni jak by sie to moglo wydawac.
Srednia wieku z naszych obserwacji oscyluje w granicach 55 (choc
pewnie w wakacje jest wiecej mlodych ludzi).

Nasz duzy podziw od kilku dni budzi pewna bezzebna, pomarszczona i
gadajaca do siebie Francuzka. Pani ostro powyzej 70, a dystanse robi w
tempie niepokojaco zblizonym do naszego...

Co ciekawe, aktualny boom pielgrzymow jest porownywalny z tym co
dzialo sie tu w sredniowieczu. A przeciez wtedy nie bylo butow na
vibramie, prysznica z ciepla woda czy samolotu na droge powrotna do
domu...

niedziela, 26 maja 2013

Tydzień czwarty

Przesyłam standardowe podsumowanie na koniec tygodnia. Będzie jeszcze  już tylko jedno - na koniec wyjazdu.

No, teraz już jest zdecydowanie z górki. Za nami 28 dni, przed nami 3.
Przeszliśmy już 717km, pozostało 68km.

I tu pędzę donieść że spokojnie zdążymy do Santiago na Boże Ciało. Planujemy być na miejscu już w środę, spędzić cały czwartek w Santiago a w piątek rano wylot do Madrytu. No, ale nie dzielmy skóry na niedzwiedziu - te trzy dni trzeba jeszcze przejść!

Jako graficzną ilustracją - ostatni etap...

Biały dzień

Za nami wyjątkowo monotonny dzień. Nie żeby nie było górek, krajobrazów, itp. Po prostu cały czas nad nami byly białe chmury, przez które wogóle nie chciało przebić sie słońce.

Dlatego dwa najdonioślejsze dzisiaj wydarzenia to: atak owiec - idąc sobie spokojnie dróżką nagle koło mnie pan wiesniak otworzył bramkę i rączo wybieglo na mnie
5 owieczek. Na szczęście mnie ominęły i pobiegly na trawkę.

Drugie, "godne" uwagi wydarzenie to napotkanie całego autobusu knedlików - znaczy się Czechów - którzy też pielgrzymowali. Tylu sie ich zrobiło, że Magda zamiast standardowego "Hola!", zaczęła ich pozdrawiać tekstem z Krecika "Ahoj!". Nie muszę dodawać, że Czesi mieli ubaw.

W międzyczasie przeszliśmy 24,8km z 450m podejść co dało 29,3 GOTa.
Przeszliśmy z Portomarin do Palas de Rei.

Na koniec dwa ujęcia z dnia dzisiejszego.

Z okazji Dnia Matki

Mamy trzymają swoje dzieci za rękę 
tylko przez chwilę,
Ale w sercu zatrzymują je na zawsze.


Kochanym Mamom - w szczególności naszym, ale i wszystkim innym czytającym tego bloga - składamy najserdeczniejsze życzenia zdrowia, uśmiechu, radości i dumy ze swoich pociech.

p.s. życzenia również dla dwóch brzuchatych mam in spe.

sobota, 25 maja 2013

Za wielka woda

Dzis doszlismy do Portomarin. Jak sama nazwa wskazuje, jest to
miasteczko lezace nad woda, a dokladniej nad zalewem na rzece Mino - w
sumie to najwiekszy zbiornik wodny jaki widzielismy do tej pory w
Hiszpanii. W sredniowieczu po obu stronach rzeki siedzibe mialy dwa
"konkurencyjne" zakony.

Nam zalew otoczony wzgorzami skojarzyl sie z Solina.Ale u nas w
Bieszczadach jest o wiele wiecej zaglowek i stateczkow. Tu widzielismy
raptem ze dwa pontony.

Dzis oficjalnie przegroczylismy 100 kilometr do Santiago - co
dokumentuje zalaczone zdjecie z kolorowym slupkiem. Takie slupki sa na
trasie Camino od momentu wkroczenia do Galicji, zazwyczaj co pol
kilometra. Dzis szlo sie nam na tyle sprawnie, ze slupki niemal
smigaly nam przed oczami ;) Trasa miala 22,4km/ 25,5 GOT.

Chcielismy umilic sobie dzien finalem Ligi Mistrzow, ale po obejrzeniu
pierwszej polowy Michal slusznie stwierdzil ze Polacy jeszcze nigdy na
Wembley nie wygrali, wiec druga polowe w barze sobie darowalismy i
poslkujemy sie internetem z komorki.

p.s.1. Wiecie jak po hiszpansku mowi sie "na zdrowie" jak ktos
kichnie? "Jesus" - wym. Cheee-zus! :)

p.s.2 Dziekuje za imieninowe zyczenia.

Foto-zagadka

Dzis mamy dla Was zagadke. Do czego sluzy budyneczek na zdjeciu?
Mijajac kilkanascie takich dzis po drodze chyba znamy odpowiedz, ale damy Wam szanse.

Na pierwsza osobe ktora w komentarzu poda rozwiazanie czeka nagroda...zapuszkowana wersja stworzenia ktore Michal wlasnie je na kolacje :-P

Imieniny

Dzisiaj 25 maja a więc pora złożyć życzenia Magdom, a w szczególności kochanej żonie!

Dodatkowo w pakiecie, cyfrowy kwiatek - napotkany w górach Hiszpanii :) Na większe (i cięższe!) prezenty przyjdzie pora po powrocie.

piątek, 24 maja 2013

Msza inna niz wszystkie

Chyba musimy zweryfikowac mit o braku mszy.Po wejsciu do Galicji,
czyli od 3 dni problem sie sam rozwiazal.

Wczoraj, w Triacastela, proboszcz stwierdzil, ze on jest w tym miejscu
od 30 lat, a i my tez na nie jednej mszy w zyciu bylismy. Wiec postara
sie, zeby byla to msza inna niz wszystkie.

Do pomocy mial hiszpansko-angielska tlumaczke, ktora usilnie starala
sie nadazac za proboszczem. Wielkim znawca liturgii nie jestem, ale
mam wrazenie ze ksiadz pare istotnych fragmentow mszy pominal. Za to
dodal pare wkretow i komentarzy.

Najlepsze bylo gdy pani tlumaczka, nie znajac angielskiego slowa
"biskup" probowala przetlumaczyc opisowo, ze chodzi o ludzi ponizej
papieza. Oczywiscie tlum podpowiedzial slowo "bishop".Ksiadz niestety
chyba zle uslyszal, bo powtorzyl slowo "bitch"(dziwka) poczym wdal sie
w ozywiana dyskusje z tlumaczka dlaczego po angielsku biskup i dziwka
wymawia sie tak samo...W tym czasie zgromadzenie wiernych znajdowalo
sie juz wlasciwie pod lawkami, tarzajac sie ze smiechu.

Ale zeby nie bylo. Ksiedzu udalo sie wplesc w ta nietypowa liturgie
pare cennych uwag i pytan o sens Camino, o radosc bycia
chrzescijaninem i milosc Jezusa w naszym zyciu.

A na koniec Michal (w asyscie ksiedza) po polsku wyglosil
blogoslawienstwo dla pielgrzymow :)

"zaliczyc" Camino

Nie chce nam sie. Nie wiem czy to kwestia malo ambitnego odcinka,
18,7km/ 21,5 GOT, czy spozytej wczoraj butelki regionalnego wina, czy
- parafrazujac znanego komentatora sportowego- juz nie ta sama
swiezosc w kroku co 4 tygodnie temu... po prostu nam sie nie chce.

No ale doszlismy do Sarria. A to wazne miasto na Camino. Bo zeby,
kolokwialnie mowiac, "zaliczyc" Camino wystarczy przejsc ostatnie
100km (tylko, kurcze czemu nikt nam tego nie powiedzial
wczesniej...!?). Czyli de facto zaczac wlasnie w Sarria. Dlatego od
tego miejsca mozna sie spodziewac lawinowego wzrostu liczby
pielgrzymow, zwlaszcza Hiszpanow.

Teren powoli robi sie bardziej pagorkowaty, niz gorski, ale nadal
widoki sa bardzo prxzyjemne. Stare budynki w mijanych wioskach sa
zbudowane z ciemnego lupkowego kamienia. A do wiosek prowadza gorskie
sciezki, czesto wiodace przez porosniete bluszczem i omszalymi
drzewami wawozy. Brakuje tylko paru hobbitow za rogiem i szyldu "Pod
brykajacym kucykiem" i moznaby krecic sceny z Shire we "Wladcy
Pierscieni". Kamera-akcja.

czwartek, 23 maja 2013

Templariusze

My tu gadu gadu o Camino a ja zupelnie zapomnialam podeslac focie zamku templariuszy w Ponferradzie jaki widzielismy 2 dni temu.

I tym samy dobranoc sie z Panstwem na dzis.

----------
Wysłano z mojego telefonu Nokia

Inne camina

Odpowiadajac na zapytanie czytelnika RK: Camino Frances jest zdecydowanie najpopularniejsze i najlepiej zaopatrzone w infrastrukture pielgrzymia (tedy idzie ok.80% ludzi). Nastepne pod wzgl.popularnosci jest Camino portugalskie i del Norte. My jakos od razu nastawilismy sie na opcje Frances, wiec o innych za wiele nie powiemy. Aczkolwiek slyszelismy od ludzi ze na del Norte faktycznie sa odcinki gdzie warto miec swoj namiot, bo nie ma noclegow w rozsadnych odleglosciach.

Ale nie chce tu tworzyc kolejnego mitu o Camino, wiec najlepiej zasiegnac opinii u dr.Google.

Pora na wypoczyn

Dzisiaj zdecydowanie spokojniejszy dzień. Za nami 21,3km i 200m podejść co daje 23,3GOTa. Zeszlismy z O'Cebreiro (1330m) do Triacastila (675m).

Ale wczoraj naprawdę warto było sie wysilić. Nasz wczorajszy noclego, O'Cebreiro jest pięknie położoną wsią (50 mieszkańców) z której rozciąga sie piękny widok na pobliskie, niższe pasma. Wyborowi miejsca noclegu zawdzięczamy kilka niezapomnianych momentów:
- po mszy dla pielgrzymów, błogosławieństwo które jest udzielane nieprzerwanie od 1078 roku!
- zachód słońca dopiero o 22! I to w maju!
- pobudka o 6 w kompletnej mgle
- w początkowej części marszu, zjawisko "pływających wysp" - widocznych ponad mgłą szczytów górskich - starają się to pokazać zdjęcia 1 i 2

W międzyczasie minęlismy bardzo znany pomnika pielgrzyma - jego sylwetka we mgle na zdjęciu 3.

Zdjęcia 4 i 5 pokazują, że dzień się rozpogodził i na koniec marszu przypadała piękna chociaż nie za ciepła pogoda.

I to tyle na dzisiaj. Jutro krótki odcinek do Sarii. Dlaczego to miasto szczególne dla Camino napiszemy jutro.

środa, 22 maja 2013

Do Galicji

Za nami bardzo piękny a jednocześnie najtrudniejszy dzień. Dość powiedzieć, że przeszliśmy dolinę Valcarce (oddzielajaca region Kastylia i Leon od rejonu Galicja - którego stolica jest Santiago) co kosztowało nas 30,1 km marszu i 1200m podejścia, dając rekordowe 42,1GOTa! Szliśmy z Villafranca del Bierzo (530m) do O'Cebreiro (1300m) zaliczając jeszcze jedną sporą górkę po drodze.

Na szczęście to ostatni trudny odcinek. Kolejne 7 dni to prawdziwy urlop:) Żaden z nich nie przekracza 30GOT.

No a teraz fotorelacja.

Zdjęcia 1-3 to piękne widoki.
Zdjęcie 4 to nasze wkraczanie do Galicji.

Ps. Jeszcze mała notka o rejonie Galicji. Jest to co ciekawe pradawny region Celtycki, bardzo podobny do zachodniej Irlandii (język Gaelicki, muzyka!, ale też bieda i emigracja zarobkową). Z mojej perspektywy ma jeden, wielki plus: jedzą tu ogromne ilości małży, ośmiornicy, ryb, itp. Im bliżej Santiago, tym więcej!

Mity Camino

I znow umilajac sobie czas w kolejce do pralki podziele sie paroma
spostrzezeniami. Moze beda wartosciowe dla tych z Was ktorzy sami
mysla o przejsciu Camino.

Donativo
Wg. przewodnikow i informacji dostepnych w internecie wiele aubergy
jest w cenie "co laska". Obawiam sie ze sa to informacje sprzed
hiszpanskiego kryzysu i sprzed "boomu" na Camino.
My spotkalismy poki co jedno, slownie jedno schronisko gdzie
faktycznie oplata byla dobrowolna. Dwa razy mielismy sniadanie w cenie
donativo, byly tez moze ze 2-3 miejsca do drodze, gdzie za donativo
mozna bylo dostac cos do picia czy mala przekaske.

Psy
Przewodniki w kilku miejscach strasza bezpanskimi psami mogacymi
zaatakowac pielgrzymow. Nam poki co sie nie zdazylo. Jedyne psy jakie
widzielismy byly bardziej zajate swoim pieskim zyciem niz
przechodzacymi ludzmi.

Msze dla pielgrzymow
I znow przewodniki mowia o mozliwosci skorzystania ze mszy swietej
niemal w kazdej wiosce, a tym czasem otwartego kosciola trzeba szukac
ze swieca. i z dobra znajomoscia hiszpanskego zeby (jesl wogle jakies
informacje sa dostepne) rozeznac sie o ktorej jest msza w jaki dzien
tygodnia czy w jakim miesiacu. O zrozumieniu liturgii czy kazania nie
wspominajac.

A tak swoja droga, autor naszego, skadinad jednego z bardziej
popularnych, przewodnika po Camino Frances chyba obficie korzystal z
regionalnych win rejonu Bierzy. Opis i mapy wczorajszego dnia po
prostu nie trzymaly sie kupy. Dzis tez znalezlismy troche
niescislosci. Miejmy nadzieje ze to wyjatki od reguly i autorowi se
polepszy.

Ciekawostki Hiszpanii, cz. I

Z jakiegoś powodu post o ciekawostkach Hiszpanii opublikował sie błędnie (z data dwa tygodnie w tył więc nie był widoczny na głównej stronie).

Poniżej post już zamieszczony poprawnie. Przepraszamy za powtórkę dla tych, którzy go przeczytali dzięki subskrypcji mailowej.

==========================

Podróżujemy przez Hiszpanię na piechotę już czwarty tydzień. Przez ten czas była możliwość zaobserwować sporo ciekawostek i osobliwości, którymi chciałbym sie podzielić. A czasami po prostu zwykłych spostrzeżeń.

1) Stare koscioły a sprawa ptasia

To bardzo ciekawe zjawisko. Jak już wiecie z naszych relacji, Hiszpania to kraj zabytków (ewidentnie wojny światowe ja ominęły) przez co w co drugiej wiosce jest mega zabytek z X czy XII wieku. Jak sie domyslacie, jest to zapewne kościół. Jak pewnie nie wiecie, w Hiszpanii jest bardzo dużo bocianów. Jak sie napewno nie możecie domyślać, 80-90% spotykanych przez nas gniazd jest na starych kościołach... Obrazuje to zdjęcie 1 - prawdziwy majstersztyk - 3 gniazda na jednej fasadzie!

Ps. A nowych kościołów prawie nie ma! Nie, nie dlatego że nie chcą ich budować czy są jacys zlaicyzowani. One po prostu już wszedzie są i to jakie piękne.

2) Chleb

Chleb jak wiadomo to pokarm podstawowy. W Hiszpanii raczej mówimy o bagietce, no ale niech im będzie. Co jednak zrobić w wioskach gdzie mieszka 19, 20 czy 50 osób?(przez bardzo wiele takich przechodzilismy lub tam nocowalismy)
Tu hiszpanię wymyślili ciekawy sposób - i trochę odpowiadający ich temperamentowi. Przyjeżdża sobie tak furgonetka do wsi, podjezdza na jakieś skrzyżowanie. Tam trabi niemiłosiernie oznajmiajac "Ludzie, chleb rzucili!" Zbiegają sie pobliscy mieszkańcy i szybko kupują. Potem busik jedzie trochę dalej i znowu trabi niemiłosiernie. Proceder sie powtarza, aż całą wioska zostanie obtrabiona/objechana. Zdjęcie 2 obrazuje pieczywo-powoz.

Ps. Raz widzieliśmy nawet objazdowy warzywniak! Co najlepsze, sprzedawca nawet tylnych drzwiczek nie zamykla jak jechał po wiosce!

3) Obwoźna biblioteka

Do małych wsi dowozi sie nie tylko chleb. Można dowieźć również kulturę! Na zdjęciu 3 widzimy ogłoszenie, że biblioteka w maju przyjedzie około (!!!) szóstego o około tej i tej godzinie. Biada tym którzy nie zdążą doczytac książki :)

c.d.n.