środa, 8 maja 2013

Castilla y Leon

Wczoraj niepostrzezenie wkroczylismy do kolejnej po Navarze i Rioja
hiszpanskiej prowincji. Ta nazywa sie Castilla y Leon i jak sama nazwa
wskazuje ma tu byc duzo zamkow i yyy... lwow? W kazdymrazie zniknely
winnice, rzepaku tez jakos mniej.

Przez Castillie i Leon bediemy szli, szli i szli przez pare najblizszych dni.

A idzie sie nam calkiem niezle. Mi ewidentnie przeszedl kryzys, pomogl
dodatkowy magnez,masaz i wyspanie sie w casa rural , czyli w
agroturystyce. Dobro bardzij luksusowe niz auberge ale od czasu do
czasu mozna zaszalec. Za to dla rownowagi dzis spimy w bardzo
"klimatycznej" auberge przyklasztornej ktora od sredniowiecza dzieli
chyba tylko ciepla woda pod prysznicem. Dosc powiedziec ze juz 5 osob
zrezygnowalo z noclegu,ledwo skorzystawszy z prysznica.

Tez dla rownowagi,o ile mi przeszly bole miesni,to Michalowi pojawily
sie jakies odpazenia na stopach. No ale nie po to niesiemy pelna
apteczke zeby nas takie cos pokonalo!

Dzis przeszlismy 29 GOT,z czego 500 metrow podejsc po gorkach ktore
jako zywo przypominaly nasze Beskidy.

p.s. odnosnie komentarza Kamilii. ja tez bardzo tesknie za pilatesem,
szczegolnie jeslli chodzi o cwiczenia na rozciaganie miesni nog. :)