Dzis spielismy poslady i zrobilismy ok.1.5 dziennego odcinka- a dokladniej 33,5 GOTa (28,5 km + 500m podejscia) z Cizur Menor do Cirauqui. Pamietajcie, ze musimy nadrobic 2 dni, zeby zdazyc do Santiago na Boze Cialo.
W sumie wpadlismy juz w rutyne- pobudka o 6:00, obrzadek, sniadanie i ok. 7:00 wychodzimy na trase. Jeszcze tylko Ibuprom max, zeby nie bolalo na rozruchu. I loimy- tak ze 2-3h, do jakiejs malowniczej wioski z barem, kawa, ciastem lub kanapkami. Ok. 30min przerwy i loimy kolejne 2h. I, jak dzis, kolejne 2h...
No i wreszcie upragniona auberge, z prysznicem, pietrowym lozkiem w dormitorium i piwem w najblizszym barze.
Dzis przyznaje, nie bylo lekko. Az siegnelam po dopalacz w postaci odtwarzacza muzyki. Wiem, to prawie swietokradztwo... wokol ptaszki spiewaja, rzepak i winorosl rosnie, deszczyk pada, bloto chlapie pod butami, a ja zagluszam te odglosy natury ruska popsa. No, ale nie ma lekko.
Ponizej kilka sweet foci z dzis:
Kochani, jestescie zuchy! Ale jak tak przyspieszycie, to jeszcze dojdziecie do Santiago za wczesnie.. ;) A tam chyba nie ma zbyt wiele do roboty - tak pamietam.
OdpowiedzUsuńA na powaznie - trzymamy za was chrzescijanskie kciuki i pozdrawiamy razem z Robertem, po raz pierwszy od daaawna nie wyjachani na majowke :|