wtorek, 18 czerwca 2013

Zdjęcia ze spaceru

Po pierwsze raz jeszcze dziekujemy Wam wszystkim za wspolne "pielgrzymowanie", slowa otuchy, komentarze na blogu, modlitwy i wspieranie nas w podrozy.
Po drugie - w koncu udalo sie nam obrobic ze zdjeciami - tak wiec zapraszamy raz jeszcze na wirtualny spacer do Santiago:
(sugeruje kliknac na pierwsze zdjecie  to przejdziecie w tryb pokazu slajdow).

Buen Camino!

niedziela, 9 czerwca 2013

FAQ czyli często zadawane pytania

W oczekiwaniu na zdjęcia z naszego wyjazdu, pozwolę sobie odpowiedzieć na kilka pytań które zadają nam bliźsi i dalsi znajomi. A nuż komuś się przyda ta wiedza :)

Pytanie 1: Czy było ciężko?
Odpowiedź: momentami tak. Ale właśnie momentami - dla mnie naprawdę trudny był pierwszy dzień (brak kondycji) i dzień siódmy (ból mięśni), dla Michała drugi tydzień gdy walczył z otarciami na nogach. Ogólnie było lżej niż się spodziewałam. I jeśli Camino daje radę przejść kilkaset tysięcy osób rocznie, w tym osoby 70+ no to nie przesadzajmy, że trzeba być jakimś mega wielkim herosem by ten trud pielgrzymki przetrzymać.

Pytanie 2: Co Wam to dało?
Jeszcze przed wyjazdem uzmysłowiliśmy sobie, że Camino nie przyniesie nam jakiś radykalnych, gotowych odpowiedzi typu: co dalej, jak mamy teraz żyć. To nie jest tak, że dochodzi się po tym miesiącu do katedry w Santiago i bum, grom z jasnego nieba i objawienie prawdy ostatecznej. Na pewno Camino dało nam czas do spokojnych przemyśleń, wspomnień o Filipie, czas na skupienie się na sobie, czas na odpoczynek od codzienności, od pracy. Dało możliwość poznania Hiszpanii spoza turystycznych folderów, poznania ciekawych ludzi. Dało też satysfakcje, że nam się udało, że się nie poddaliśmy, że daliśmy rade - fizycznie i psychicznie.Z pewnościa było warto i nie żałujemy.

Pytanie 3: Ile to kosztuje?
Powiem szczerze, nie podsumowaliśmy jeszcze wszystkich wydatków :)
Ale ogólnie: koszt noclegu w wieloosobowej sali w auberge waha się od 5 do 15E.
Koszt wyżywienia to ok. 15-25E dziennie (pewnie można by zejść do 10 rezygnując ile się da z jedzenia w knajpach, ale trzeba by wtedy wszystko dzwigać i często zapomnieć o jakimkolwiek ciepłym posiłku przez cały dzień).
To razy te 30 kilka dni.
Do tego koszty transportu w te i we wte oraz ewentualnie inwestycja w sprzęt typu buty, plecaki ect.

Pytanie 4: Dlaczego tak wcześnie codziennie wstawaliście?
Spróbujcie pospać sobie dłużej w 50-osobowej hali w której 30 osób wstaje i zaczyna się kręcić od godziny 5:00 rano. To raz. Większość schronisk i tak trzeba było opuścić do godziny 8:00 rano - to dwa.
Trzy - żeby uniknąć stresu z zajmowaniem miejsc w auberge trzeba było albo zarezerwować ją telefonicznie, albo przyjść "na nocleg" do godziny 14-15. Potem po prostu kończyły się miejsca.
Wreszcie - upał. W cieplejsze dni, nawet gdy temperatury były rzędu tylko 20-25 stopnii, po 13:00 robiło się gorąco i szło się paskudnie. Nie bez powodu Hiszpanie są mistrzami sjesty.


poniedziałek, 3 czerwca 2013

Statystyczne podsumowanie wyjazdu

Jako, że było podsumowanie po każdym tygodniu wypada podsumować też cały wyjazd.

Jedną z lepszych form jest na pewno tabela, którą na początku prezentowałem, zaktualizowana o faktyczny przebieg:

Przeszliśmy więc 789 km (średnio 25,5 na dzień), zaliczając 10'000m podejść (więcej niż Mount Everest!) co dało niebagatelną liczbę 889 GOT (średnio 28,7 na dzień).

Z innych ciekawych informacji - dni deszczowych było 3 na 36 - więc się nam upiekło! Z drugiej strony takich naprawdę słonecznych było tylko około 10. A to podobno Hiszpania...

Niedługo będą zdjęcia i mapka (przerobienie tych setek ujęć chwilę trwa).

niedziela, 2 czerwca 2013

W domu

Dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą - z przygodami ale szczęśliwie wróciliśmy do domu.

Pierwsza przygoda była bardzo miła - nasza białoruska przyjaciółka ugościła nas na lotnisku w Paryżu prawdziwym piknikiem - aż obsługa lotniska nam zazdrościła, życząc smacznego :)


Drugą przygodę zorganizowała nam Lufthansa, fundując nam dodatkowe 3 godziny kiblowania na lotnisku we Frankfurcie, po tym jak opoźnił się samolot z Paryża i uciekł nam ten do Warszawy.

No ale koniec końców - dolecieliśmy. I czas wrócić do "normalności".
Ale jak już się ogarniemy to z pewnością jeszcze się odezwiemy ze zdjęciami.

piątek, 31 maja 2013

Madryt na deser

Juz jedna noga w domu, ale udalo nam sie jeszcze zahaczyc o Madryt. Calkiem duzy szok kulturowy - swiatowa metropolia po Santiago, o ciszy Camino i wyludnionych wiosek jakie mijalismy przez ostatnie 5 tygodni nie wspominajac...
Zgodnie z haslem "nie spac, zwiedzac" obeszlismy wszystkie sztandarowe punkty turystyczne Madrytu - Plaza del Sol, palac krolewski, Gran Via oraz slynne muzeum Prado - ktore jak na pazdziochow przystalo, zwiedzilismy dopiero po 18:00 - za darmo. Goya, Velasquez, el Greco, Tycjan... korowod pieknych i znanych obrazow, ze az nie szlo tego wszystkiego przyswoic. A mnie i tak najbardziej rzucila sie w oczy rodzina z chlopcem ewidentnie ze spektrum autyzmu, ktora z duza determinacja i profesjonalizmem probowala pogodzic potrzeby kulturalne rodzicow z tym co w takim miejscu mogl wytrzymac maly autysta. Bylam pelna podziwu.

Madryt to tez sklepy i ulice pelne swiatowej mody, tej przez duze M i tej przez male n... jak nieporozumienie :) A u mnie w plecaku od miesiaca 2 zestawy tych samych ubran - zestaw brudny i czysty...
Piatek po poludniu, wiec tlumy turystow, lokalsow w kazdym wieku i dowolnej orientacji seksualnej... w koncu znurzeni zwiedzaniem i tlumem ucieklismy do hostelu - a tu na deser czekal nas darmowy kurs i degustacja Mojito. Mysle, ze mamusi mieta sie w tym sezonie w ogrodku nie bedzie marnowac :)
No i to juz chyba na tyle naszych hiszpanskich przygod. Jutro z samego rana znow na lotnisko, przy okazji miedzyladowania w Paryzu ma na nas czekac jeszcze domowy sernik i francuskie wino (przemycone w butelce po soku) przygotowane przez zaprzyjazniony bialoruski komitet powitalny. A potem juz tylko szybka przesiadka we Frankfurcie i ladujemy w domu.

czwartek, 30 maja 2013

Pożegnanie z Santiago

Na koniec wybraliśmy się na wieczorny spacer. Ku naszemu zaskoczeniu wyszło słońce, więc postanowiliśmy to uwiecznić i podzielić się na blogu.

Dodatkowo pod katedrą trafiliśmy na bardzo miły dla ucha koncert. A ostatecznie uczestniczylismy w przesympatycznych modlitwach dla pielgrzymów na koniec dnia przy relikwiach św.Jakuba.

Omega i Alfa

koniec i poczatek. Tak, wlasnie w tej kolejnosci te symbole sa
przedstawione na jednych z drzwi do katedry w Santiago. Koniec Camino,
pielgrzymi rozjezdzaja sie do domow - poczatek... a wlasciwie ciag
dalszy codziennego zycia.
Lub patrzac bardziej metaforycznie koniec zycia ziemskiego i poczatek
tego lepszego, w niebie.

Dopelnilismy dzis pielgrzymich rytualow modlac sie przy grobie sw.
Jakuba oraz obejmujac jego posag, do ktorego podchodzi sie specjalnymi
schodkami za glownym oltarzem.

Raz jeszcze po mszy dla pielgrzymow podziwialismy rozhustane
kadzidlo.Odzalwalismy tez po kilka euro i zwiedzilismy przykatedralne
muzeum oraz poszwedalismy sie po starowce w Santiago, przy okazji
spotykajac znow troche znanych ze wspolnego pielgrzymowania osob.
M.in. dwojke Finow, o ktorych wspominalm chyba 3 dnia naszej
pielgrzymki,a, ktorzy poczatkowo wcale nie planowali przejsc calej
trasy, tylko po paru dniach dojechac do Santiago autobusem. Jednak
zmienili zdanie i doszli dzis.
Obczailismy tez skad odjezdzaja autobusy na lotnisko, bo jutro skoro
swit juz czas sie zbierac...